Podczas zeszłorocznej wyprawy do Norwegii, obiecaliśmy sobie z Tatą, iż będziemy kontynuować tradycję kilkudniowych wyjazdów Ojca z Synem. Tak, by realizować chociaż jeden wspólny wyjazd w ciągu 12 miesięcy. Podczas tamtej podróży zwiedziliśmy kolorowe Bergen oraz pokazaliśmy Język Trollowi na czubku Trolltunga.
W tym roku postanowiliśmy odwiedzić norweskie Stavanger. Zaplanowaliśmy wspiąć się na Kjerag, gdzie znajduje się kamień umieszczony między dwiema skałami – Kjeragbolten oraz wejść na Preikestolen (Ambona, Pulpit Rock), z której rozpościera się widok na Lysefjord.
Porannym, niedzielnym lotem z Gdańska udaliśmy się do Norwegii.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do mieszczącej się przy terminalu wypożyczalni aut. Jakie było Taty i moje zdziwienie kiedy obsługująca nas Norweżka, zaczęła dopytywać się o nasze rodzinne strony. Jak się szybko okazało, jej rodzina pochodzi z Pomorza Środkowego. Ona sama w Polsce gościła wiele razy, a Mielno, Koszalin czy Trójmiasto zna jak własną kieszeń. Po miłej konwersacji, odebraliśmy kluczyki do samochodu i o 9:00 ruszyliśmy w kierunku Lysebotn. Przejechanie odcinka 130 km zajęło nam około 2,5 godziny. Długo. Nie szarżowaliśmy ze względu na liczne ograniczenia prędkości i świadomość wysokości kwoty ewentualnego mandatu. Był to jednak czas by przyjrzeć się na spokojnie malowniczym norweskim terenom. Szczególnie wolno pokonaliśmy ostatnie 30 km w okolicach miejscowości Sinnes, gdzie na wąskiej drodze z nadjeżdżającymi z przeciwnej strony samochodami mijaliśmy się w zatoczkach.
Jednak to nie pojazdy były problemem, a liczne owce traktujące ten odcinek asfaltu jako swoją autostradę. W pewnym momencie otworzyliśmy szyby auta by móc lepiej przysłuchiwać się dzwoneczkom zawieszonym na szyjach zwierząt. Dźwięk „dzyń, dzyń” sygnalizował nam obecność owiec w pobliżu.
Samochód zaparkowaliśmy na płatnym parkingu 300 NOK przy restauracji Øygardstølen, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę. Darmową alternatywę dla pozostawienia „czterech kółek” można znaleźć około 2 km wcześniej, w tym miejscu: https://www.google.com/maps/place/59%C2 ... 4d6.653663
Natomiast we wspomnianym lokalu gastronomicznym znajduje się taras skąd można podziwiać m.in. serpentynę dróg prowadzącą do położonego poniżej Lysebotn.
Przy położonej na wysokości 640 m. n.p.m. restauracji rozpoczyna się liczący niecałe 5 km szlak na Kjerag. Oznaczony jest on czerwoną literą „T”, a drogowskazem są stożki kamieni.
By dotrzeć na szczyt, należy pokonać trzy strome podejścia. Na najtrudniejszych odcinkach trasy zamocowane są łańcuchy.
Podczas wędrówki wzrok schodzi na prawą stronę, gdzie kątem oka obserwować można Lysefjord. Z każdym krokiem miejscowość Lysebotn stawała się coraz mniejsza.
O tej porze (w samo południe) ruch na trasie nie był duży. Wejście na Kjerag zajęło nam 2 godziny. Stojąc na klifie przyglądaliśmy się jak wygląda Lysefjord z wysokości blisko 1000 m. n.p.m.
Kiedy nacieszyliśmy oczy, udaliśmy się trasą na Kjeragbolten.
Najpierw na głaz znajdujący się między dwiema skałami pewnie wszedł senior rodziny. Później przyszła kolej na mnie. Przed wyjazdem miałem obawy czy dam radę. Pomógł głęboki wdech i słowa Taty – „Nie patrz w dół”. Hurra, udało się!
Stojący za naszymi plecami chłopak, walczył z lękiem około 10 minut, ale wszedł! W zdobyciu Kjeragbolten pomaga haczyk zamocowany przy jednej ze skał. Zejście na parking nie było wiele szybsze, głównie z powodu kolejek przy odcinkach z łańcuchami.
Około 17:00 byliśmy gotowi do powrotu. Zastanawialiśmy się przez moment czy może zjechać do Lysebotn i liczyć na wolne miejsca na promie płynącym wzdłuż fjordów. Rozkład i bilety na rejs https://billetter.kolumbus.no/
Na kurs statkiem nie rezerwowaliśmy wcześniej biletów, gdyż nie byliśmy pewni czy się wyrobimy. Wystarczy opóźnienie samolotu, kiepska aura i zostalibyśmy z biletami na „Rejs” tak jak Jan Himilsbach z tym angielskim*. * Jan Himilsbach otrzymał niegdyś propozycję zagrania w zagranicznym filmie, ale pod warunkiem, że nauczy się języka angielskiego. Aktor odmówił tłumacząc: „Jeszcze się okaże, że jednak nie będę im pasował do tego filmu, i zostanę z tym angielskim jak c**j”.
Koniec końców wróciliśmy tą samą trasą licząc, że odwiedzimy mierzący 90 metrów wodospad Månafossen. Zmęczenie wzięło jednak górę i pojechaliśmy prosto w kierunku przedmieść Stavanger, a dokładnie Hotelu Sverre w Sandnes (polecamy).
Poniedziałek.
Drugi dzień w Skandynawii zaczęliśmy leniwie. Odczuwaliśmy nieco podróż oraz wspinaczkę na Kjerag (Kjeragbolten). Na dziś zaplanowaliśmy zobaczenie Preikestolen (Pulpit Rock) – skalnej półki zawieszonej nad Lysefjordem. Płaski wierzchołek o wymiarach 25 x 25 metrów w lokalnej tradycji nazywany jest – Hyvlatonnå, co w tłumaczeniu oznacza ambonę. Nadszedł czas opuścić Sandnes. Około 9:00 zrobiliśmy zakupy w pobliskim markecie Kiwi i ruszyliśmy w kierunku oddalonej o 25 kilometrów, przeprawy promowej w Lauvvik. Za przepłynięcie na drugi brzeg do Oanes zapłaciliśmy 119 NOK.
Rejs trwał niecałe pół godziny. Zmotoryzowanych turystów na pokładzie było wielu. Po dobiciu do brzegu okazało się, że ich cel pokrywa się z naszym. Gęsiego, pojazd za pojazdem, dojechaliśmy do parkingu przy Preikestolen. Na dolny (główny) parking zostały skierowane autokary, my natomiast zaparkowaliśmy na wyższym tarasie, postój kosztował nas 250 NOK.
Liczyliśmy się z tym, iż o tej porze ruch na tej trasie będzie ogromny, ale że aż tak?! Mieliśmy wrażenie, że 300 tys. turystów odwiedzających to miejsce rocznie, szło razem z nami. Podejścia tworzą kamienne schody.
Swoją cegiełkę do popularyzacji Preikestolen dołożył Tom Cruise. To tutaj kręcono wiele scen do kinowego hitu – Mission Impossible: Fallout. Nawiązując do tytułu filmu, naszą „misją niemożliwą” zdawało się przeciśnięcie przez ten tłum turystów. Trasa była zdecydowanie mniej wymagająca o tej prowadzącej na Kjerag. To jednak nie oznacza, że należy ją lekceważyć.
„Patrz japonki” – krzyknął w pewnym momencie Tata. Azjatów było rzeczywiście wielu, ale w tym przypadku chodziło o obuwie jednej z kobiet wspinających się na Pulpit Rock. Można? To było jednak niczym w porównaniu ze sporą ilością miłośników nordic walking. Ich kijki często zahaczały o pozostałych piechurów. W niektórych przypadkach ostre zakończenia sprzętu, klinowały się między kamieniami, czy zamieniały w szwajcarski ser drewniane elementy trasy. Momentami wbijały się na tyle głęboko, iż powodowały efekt wystrzału niczym z procy.
Czterokilometrowa wędrówka na „Półkę” zajęła nam około 1,5 godziny. Po wejściu na „Ambonę” warto wspiąć się jeszcze nieco wyżej by móc podziwiać Preikestolen i Lysefjord w pełnej krasie. Panorama z piątego (604 m n.p.m.) co do wysokości klifu w Europie robi ogromne wrażenie.
Czy Preikestolen runie?
W maju 2017 r. roku po raz pierwszy od 22 lat zarejestrowano zmiany w ruchu skalnym „Półki”. Widoczna na poniższym zdjęciu szczelina (przechodzi wszerz), powiększyła się o około 2-3 milimetry. Jak zapewniają naukowcy, ewentualne runięcie Pulpit Rock do wód Lysefjordu nie grozi, ale dla wszelkiego bezpieczeństwa pęknięcie jest stale monitorowane.
Po zejściu ruszyliśmy w kierunku Tau, skąd promem popłynęliśmy w kierunku Stavanger. Rejs z do trzeciego co do wielkości miasta w Norwegii, trwał około 40 minut i kosztował nas 249 NOK.
Wszystko fajnie, sporo ciekawostek jak chociażby NOKAS, ale balans bieli z tym magentowym zafarbem paskudny. Nie da się tego oglądać. Widzę, że miałeś ustawiany ręcznie w lustrze i albo skopałeś albo w postprodukcji taki syf wyszedł. Z małpy na automacie jest ok.
Dla mnie fenomenem tych miejsc jest to, że mimo że dużo ludzi już było i widziało, to zawsze bardzo miło się ogląda relacje kolejnych osób. Zachęcam do mniej standardowego podejścia do tematu. Te same miejsca wyglądają również całkiem ciekawie z innej perspektywy:Kjerag i słynny kamien z dołu
Preikestolen z dołu
Preikestolen z przeciwnej strony fiorduNiestety kiepska jakość, kompakt nie dał rady w kiepskich warunkach, ale może uda mi się na dniach poprawić.
Preikestolen z góry
Szczególnie do tego ostatniego zachęcam, jak już ktoś się wdrapał na Pulpit, to dokładając może pół godziny może dotrzeć na szczyt z dużo bardziej spektakularnymi widokami niż zatłoczona zatłoczony kawałek skały
;-) Nie będę tutaj wrzucał dodatkowych zdjęć mając w pamięci, że na forum były stosowne relacje.
Ponieważ to z na przeciw było słabej jakości to się poprawiam. Jeśli ktoś wybrał się w ten weekend na Prejkestolen czy gdziekolwiek i dzień w szerokiej okolicy to wygrał los na loterii. Zrobione przed chwila.
Też po tym jak usłyszałem, że Preikestolen może runąć to spieszyłem się z jej zobaczeniem
;) i byłem miesiąc temu. Na Malcie też była słynna skała Azure Window i w marcu 2017 bezpowrotnie runęła do morza. Też były wcześniej prognozy, że może przestać ona istnieć. I stało się. A poza tym super relacja! Ten Kjerag świetnie szczególnie wygląda, tam już nie zdążyłem być, bo to był tylko weekendowy wypad. Jak to w podróżach, czasem poznaje się nowe osoby i tak też było w moim przypadku. Leciałem sam, a na szlaku poznałem jedną dziewczynę z Rumunii i drugą z Portugalii
:) Jeśli ktoś tylko zalicza Preikestolen na weekend to po całodniowej wędrówce nie musi się obawiać, że nie odpocznie. Lotnisko w Stavanger jest świetne do spania, są tam takie 2-3 kanapy, gdzie można się położyć. Jest ona w dodatku z dala od stanowiska odpraw, więc główny ruch się tam nie odbywa, przez co jest cicho i spokojnie
;)
Nocleg nad Preikestolen >>>> kanapy na lotnisku StavangerPiona za kolejną wyprawę ojcem
:!: Myślę,że jednak fajniej byłoby zobaczyć zachód i wschód słońca nad Lysefjordem, nie uczestnicząc w procesji. Tym bardziej,że pogoda kapitalna.
NikodemFM napisał:Też po tym jak usłyszałem, że Preikestolen może runąć to spieszyłem się z jej zobaczeniem
;) i byłem miesiąc temu. Na Malcie też była słynna skała Azure Window i w marcu 2017 bezpowrotnie runęła do morza. Też były wcześniej prognozy, że może przestać ona istnieć. I stało się. To plotki, pęknięcia pojawiły się dawno temu i są regularnie monitorowane. Na razie nic się nie urywa. Poza tym - bądźmy szczerzy - miejsce jest słynne głównie przez dobry marketing. Ale tak naprawdę ginie wśród wielu innych, równie pięknych, z równie spektakularnymi widokami (albo i lepszymi). Chociaż trzeba docenić takie trasy jak na Preikestolen - to nie tylko dobrze przygotowany i dość łatwy szlak, ale również dobrze zorganizowana komunikacja. Natomiast rzeczywiście jak jest pogoda, to ludziów jak na Giewoncie, potrafi być nieprzyjemnie.
@BooBooZB Dzięki za komentarz. Spanie z widokiem nad Lysefjordem to musi być niezapomniane doświadczenie.Tym razem jednak, udało się zrealizować inne marzenie.
:)
Spoko. To taka zagadka retoryczna była, a miejsce łatwe do zgadnięcia,l. Preikestolen oczywiście obowiązkowe i stanowczo warte obejrzenia. Co do kolejek to dziś dobry kilometr kolejki do promu w drodze powrotnej. Dobrze, że dwa kółka dają tutaj pewnie możliwości
;-)
Pinezkiz3city napisał: W zdobyciu Kjeragbolten pomaga haczyk zamocowany przy jednej ze skał. Tam był kiedyś po prostu łańcuch ale się zbył i zostało samo "oczko" w skale ;( Szkoda.
nrm napisał:Pinezkiz3city napisał: W zdobyciu Kjeragbolten pomaga haczyk zamocowany przy jednej ze skał. Tam był kiedyś po prostu łańcuch ale się zbył i zostało samo "oczko" w skale ;( Szkoda.Dobrze, że na reszcie trasy nie zginęły łańcuchy.
:D
Podczas tamtej podróży zwiedziliśmy kolorowe Bergen oraz pokazaliśmy Język Trollowi na czubku Trolltunga.
https://pinezkiz3city.wordpress.com/201 ... -urodziny/
W tym roku postanowiliśmy odwiedzić norweskie Stavanger. Zaplanowaliśmy wspiąć się na Kjerag, gdzie znajduje się kamień umieszczony między dwiema skałami – Kjeragbolten oraz wejść na Preikestolen (Ambona, Pulpit Rock), z której rozpościera się widok na Lysefjord.
Porannym, niedzielnym lotem z Gdańska udaliśmy się do Norwegii.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do mieszczącej się przy terminalu wypożyczalni aut. Jakie było Taty i moje zdziwienie kiedy obsługująca nas Norweżka, zaczęła dopytywać się o nasze rodzinne strony. Jak się szybko okazało, jej rodzina pochodzi z Pomorza Środkowego. Ona sama w Polsce gościła wiele razy, a Mielno, Koszalin czy Trójmiasto zna jak własną kieszeń.
Po miłej konwersacji, odebraliśmy kluczyki do samochodu i o 9:00 ruszyliśmy w kierunku Lysebotn.
Przejechanie odcinka 130 km zajęło nam około 2,5 godziny. Długo. Nie szarżowaliśmy ze względu na liczne ograniczenia prędkości i świadomość wysokości kwoty ewentualnego mandatu. Był to jednak czas by przyjrzeć się na spokojnie malowniczym norweskim terenom. Szczególnie wolno pokonaliśmy ostatnie 30 km w okolicach miejscowości Sinnes, gdzie na wąskiej drodze z nadjeżdżającymi z przeciwnej strony samochodami mijaliśmy się w zatoczkach.
Jednak to nie pojazdy były problemem, a liczne owce traktujące ten odcinek asfaltu jako swoją autostradę.
W pewnym momencie otworzyliśmy szyby auta by móc lepiej przysłuchiwać się dzwoneczkom zawieszonym na szyjach zwierząt. Dźwięk „dzyń, dzyń” sygnalizował nam obecność owiec w pobliżu.
Samochód zaparkowaliśmy na płatnym parkingu 300 NOK przy restauracji Øygardstølen, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę.
Darmową alternatywę dla pozostawienia „czterech kółek” można znaleźć około 2 km wcześniej, w tym miejscu:
https://www.google.com/maps/place/59%C2 ... 4d6.653663
Natomiast we wspomnianym lokalu gastronomicznym znajduje się taras skąd można podziwiać m.in. serpentynę dróg prowadzącą do położonego poniżej Lysebotn.
Przy położonej na wysokości 640 m. n.p.m. restauracji rozpoczyna się liczący niecałe 5 km szlak na Kjerag. Oznaczony jest on czerwoną literą „T”, a drogowskazem są stożki kamieni.
By dotrzeć na szczyt, należy pokonać trzy strome podejścia. Na najtrudniejszych odcinkach trasy zamocowane są łańcuchy.
Podczas wędrówki wzrok schodzi na prawą stronę, gdzie kątem oka obserwować można Lysefjord. Z każdym krokiem miejscowość Lysebotn stawała się coraz mniejsza.
O tej porze (w samo południe) ruch na trasie nie był duży. Wejście na Kjerag zajęło nam 2 godziny. Stojąc na klifie przyglądaliśmy się jak wygląda Lysefjord z wysokości blisko 1000 m. n.p.m.
Kiedy nacieszyliśmy oczy, udaliśmy się trasą na Kjeragbolten.
Najpierw na głaz znajdujący się między dwiema skałami pewnie wszedł senior rodziny. Później przyszła kolej na mnie.
Przed wyjazdem miałem obawy czy dam radę. Pomógł głęboki wdech i słowa Taty – „Nie patrz w dół”. Hurra, udało się!
Stojący za naszymi plecami chłopak, walczył z lękiem około 10 minut, ale wszedł! W zdobyciu Kjeragbolten pomaga haczyk zamocowany przy jednej ze skał. Zejście na parking nie było wiele szybsze, głównie z powodu kolejek przy odcinkach z łańcuchami.
Około 17:00 byliśmy gotowi do powrotu. Zastanawialiśmy się przez moment czy może zjechać do Lysebotn i liczyć na wolne miejsca na promie płynącym wzdłuż fjordów. Rozkład i bilety na rejs https://billetter.kolumbus.no/
Na kurs statkiem nie rezerwowaliśmy wcześniej biletów, gdyż nie byliśmy pewni czy się wyrobimy. Wystarczy opóźnienie samolotu, kiepska aura i zostalibyśmy z biletami na „Rejs” tak jak Jan Himilsbach z tym angielskim*.
* Jan Himilsbach otrzymał niegdyś propozycję zagrania w zagranicznym filmie, ale pod warunkiem, że nauczy się języka angielskiego. Aktor odmówił tłumacząc:
„Jeszcze się okaże, że jednak nie będę im pasował do tego filmu, i zostanę z tym angielskim jak c**j”.
Koniec końców wróciliśmy tą samą trasą licząc, że odwiedzimy mierzący 90 metrów wodospad Månafossen. Zmęczenie wzięło jednak górę i pojechaliśmy prosto w kierunku przedmieść Stavanger, a dokładnie Hotelu Sverre w Sandnes (polecamy).
Poniedziałek.
Drugi dzień w Skandynawii zaczęliśmy leniwie. Odczuwaliśmy nieco podróż oraz wspinaczkę na Kjerag (Kjeragbolten).
Na dziś zaplanowaliśmy zobaczenie Preikestolen (Pulpit Rock) – skalnej półki zawieszonej nad Lysefjordem.
Płaski wierzchołek o wymiarach 25 x 25 metrów w lokalnej tradycji nazywany jest – Hyvlatonnå, co w tłumaczeniu oznacza ambonę.
Nadszedł czas opuścić Sandnes. Około 9:00 zrobiliśmy zakupy w pobliskim markecie Kiwi i ruszyliśmy w kierunku oddalonej o 25 kilometrów, przeprawy promowej w Lauvvik. Za przepłynięcie na drugi brzeg do Oanes zapłaciliśmy 119 NOK.
Godzinny kursowania i cennik:
https://www.norled.no/en/maps-and-sched ... /rogaland/
Lysefjord Bridge.
Rejs trwał niecałe pół godziny. Zmotoryzowanych turystów na pokładzie było wielu. Po dobiciu do brzegu okazało się, że ich cel pokrywa się z naszym.
Gęsiego, pojazd za pojazdem, dojechaliśmy do parkingu przy Preikestolen. Na dolny (główny) parking zostały skierowane autokary, my natomiast zaparkowaliśmy na wyższym tarasie, postój kosztował nas 250 NOK.
https://www.google.com/maps/@58.9977647 ... 312!8i6656
Ruszyliśmy. Wejście na szlak znajduje się w tym miejscu.
https://www.google.com/maps/@58.9941711 ... 312!8i6656
Liczyliśmy się z tym, iż o tej porze ruch na tej trasie będzie ogromny, ale że aż tak?!
Mieliśmy wrażenie, że 300 tys. turystów odwiedzających to miejsce rocznie, szło razem z nami.
Podejścia tworzą kamienne schody.
Swoją cegiełkę do popularyzacji Preikestolen dołożył Tom Cruise. To tutaj kręcono wiele scen do kinowego hitu – Mission Impossible: Fallout. Nawiązując do tytułu filmu, naszą „misją niemożliwą” zdawało się przeciśnięcie przez ten tłum turystów.
Trasa była zdecydowanie mniej wymagająca o tej prowadzącej na Kjerag. To jednak nie oznacza, że należy ją lekceważyć.
„Patrz japonki” – krzyknął w pewnym momencie Tata. Azjatów było rzeczywiście wielu, ale w tym przypadku chodziło o obuwie jednej z kobiet wspinających się na Pulpit Rock. Można? To było jednak niczym w porównaniu ze sporą ilością miłośników nordic walking. Ich kijki często zahaczały o pozostałych piechurów. W niektórych przypadkach ostre zakończenia sprzętu, klinowały się między kamieniami, czy zamieniały w szwajcarski ser drewniane elementy trasy. Momentami wbijały się na tyle głęboko, iż powodowały efekt wystrzału niczym z procy.
Czterokilometrowa wędrówka na „Półkę” zajęła nam około 1,5 godziny. Po wejściu na „Ambonę” warto wspiąć się jeszcze nieco wyżej by móc podziwiać Preikestolen i Lysefjord w pełnej krasie. Panorama z piątego (604 m n.p.m.) co do wysokości klifu w Europie robi ogromne wrażenie.
Czy Preikestolen runie?
W maju 2017 r. roku po raz pierwszy od 22 lat zarejestrowano zmiany w ruchu skalnym „Półki”. Widoczna na poniższym zdjęciu szczelina (przechodzi wszerz), powiększyła się o około 2-3 milimetry. Jak zapewniają naukowcy, ewentualne runięcie Pulpit Rock do wód Lysefjordu nie grozi, ale dla wszelkiego bezpieczeństwa pęknięcie jest stale monitorowane.
Po zejściu ruszyliśmy w kierunku Tau, skąd promem popłynęliśmy w kierunku Stavanger.
Rejs z do trzeciego co do wielkości miasta w Norwegii, trwał około 40 minut i kosztował nas 249 NOK.
Cennik i harmonogram rejsów.
https://www.norled.no/en/maps-and-sched ... y/rogaland
Z pokładu wybudowanego w gdańskiej stoczni statku, przyglądaliśmy się okolicznym wyspom oraz samemu Stavanger.
W tutejszych fjordach można podziwiać meduzy.